niedziela, 7 września 2014

Nauka patchworku trwa

Mam kilka rzeczy do zrobienia w nadchodzącym sezonie. Jednym z nich jest  nauczenie się, możliwie najlepiej, różnych technik szycia patchworków. Pierwsze próby i wprawki mam za sobą a przez ostatni kilka miesięcy uszyłam jeszcze kilka. Oto one:

Ozdobiłam krzesła na tarasie korzystając z tutka Małgosi http://patchworki.blogspot.com/2014/05/szyjemy-ekonomia-blok-tutorial.html

pierwsza samodzielnie wykonana aplikacja - serce plus pikowanie

narzuta uszyta wg wskazówek z kursu u Oli (Wrocław)










poniedziałek, 31 marca 2014

Mercedes wśród maszyn do szycia.

Ostatni weekend spędziłam bardzo pracowicie we Wrocławiu. Przeżyłam dwa dni pełne zachwytów. Zachwyciła mnie Ola,  pełna cierpliwości i życzliwości. Ola czyli Aleksandra Klimek, która zorganizowała warsztaty szycia patchworku we Wrocławiu w ostatni weekend. Uczyła chętne adeptki tej trudnej sztuki. Fachowo, rzeczowo, konkretnie, tak jak lubię. Kiedy wróciłam do domu podzieliłam się moimi wrażeniami z synami.  Z punktu widzenia przeciętnego mężczyzny patchwork to zajęcie zgoła bez sensu, czyli cięcie materiału na kawałki po to żeby je potem ponownie pozszywać. Ale są rzeczy na tym pięknym świecie, które się mężczyznom nie śniły:) 

Zachwyciłam się dziewczynami, które dzieliły ze mną swoją pasję szycia kolorowych łateczek. Zachwyciłam się Wrocławiem, tak pięknie odnowione obiekty (dworzec), w zachwyt wprawiła mnie pogoda, duchowym zachwytem była poranna msza św. w kaplicy Sióstr u których dostałam nocleg.
No i na koniec zachwyciłam się maszyną do szycia Bernina.  To mercedes wśród maszyn do szycia:0. Ma tyle nowoczesnych udogodnień dla szyjących, że wow. Poczułam lekki zawrót głowy.  Jest cicha, można by nawet przypuszczać, że szyje sama ;). Jest też droga, ale warta każdej złotówki. W domu mam szyciowego "malucha" w postaci, Łucznika (nie wiem ile ma lat) ale kocham go, ale czasem nienawidzę. Sporo się nauczyłam, sporo też dowiedziałam się znów o sobie.  Oto kilka fotek z mile spędzonych chwil w kreatywnym gronie i otoczeniu.:)
I jeszcze link do bloga Oli  tutaj











środa, 19 lutego 2014

Skok na głęboką wodę

Porwałam się na szycie patchworku z mojej książki. Pierwsza próba pozszywania kołdry. Pojawiło się kilka pytań.
1. Jak mam zszywać te kawałki, żeby wyszły równo?
2. Jak operować 3-warstwową kołdrą pod maszyną, żeby to przepikować. To jest bardzo niewygodne. W dodatku trudno to wcisnąć pod stopką
3. Pikowanie w szwach, gdy się nie schodzą Jak?
4. Spód bardzo mi się pomarszczył, wierzch też, ale mniej.



to oryginał z mojej książki 

Tak wygląda po uszyciu pierwsza praca.

wtorek, 11 lutego 2014

Mozaika

Łazienka w Eto Chacie w Goleszowie - jedna z wielu, które są ozdobione mozaiką.
Od dłuższego czasu nosze się z zamiarem podjęcia próby układania mozaiki. Nie chcę przez to powiedzieć, że patchwork odstawiłam na boczny tor. Ciągle jednak nie mogę zdecydować się na jedną technikę, w której będę tworzyć. Bo tworzyć muszę, co do tego mam pewność. Przysłowie chińskie mówi: "Jeśli uczeń jest gotowy mistrz się znajdzie". Wierzę, że mistrza znalazłam:)

czwartek, 2 stycznia 2014

Jestem zdziwiona - lubię stagnację.


Kiedy mam energię,  żeby przygotowywać Święta, cieszyć się przygotowywaniem dekoracji świątecznych, wiem, że poziom zadowolenia z życia jest naprawdę wysoki. Kiedy sięgam pamięcią wstecz do minionych Świąt zauważam taką prawidłowość, że im lepiej czuję się sama z sobą, tym bardziej jestem zadowolona ze Świątecznego czasu. Nie napinam się, znajduję przyjemność w przygotowaniach, szczególnie lubię świąteczne dekoracje. Dlaczego więc, jestem zdziwiona?
Kolejne etapy przygotowań, pełny luz, barszczyk zakiszony, ciasta upieczone (udane), wigilia na czas, na każdym talerzu co innego, bo każdy jada co innego, pełny synchron czasowy, prezenty - no cóż, szału nie było, ale w porządku :). Pod koniec drugiego dnia Świąt dowiedziałam się, że  mój błogostan jest tylko mój, bo inni taki sposób spędzenia świąt nazywają stagnacją (brrr).



oto moja anielska armia z masy solnej

i ich cienie:)


poniedziałek, 28 października 2013

Już wiem..., lubię szycie patchworku.

Początki zawsze są trudne. Zakochałam się w patchworku oglądając prace mistrzyń. Zaawansowane projekty, które zapierają dech w piersi. Starannie dopracowane geometryczne wzory układające się w niezwykłe obrazy. A jeszcze bardziej zachwycają mnie prace, które są jak obrazy skrawkami tkanin malowane. Marzę, żeby takie kiedyś tworzyć.
Na razie moja pierwsza praca patchworkowa wygląda tak:

do celów ćwiczebnych, tnę niemalże bez pamięci, moje stare poszewki, z 3 różnych stworzyłam coś zupełnie nowego:)
Kupiłam książkę Sharon Chambers "Patchwork krok po kroku" 
Planuję uszyć pierwszy quild. Będę testować wszystkie techniki. To naprawdę bardzo podniecające, co rusz robię coś pierwszy raz:) Lubię to.

Pojechałam w Bieszczady w poszukiwaniu aniołów

Były i anioły...., ale zdumieniem niepomiernym napełniło się moje jestestwo, gdy znalazłam straganik na którym można było kupić "dobre słowo", a które sprzedał nie kto inny, tylko wytwórca, autor, poeta. Wśród drewnianych koników, baloników, lizaków, rzeźbionych figurek.
Nie  żebym zaraz była wielką amatorką poezji. Wszelakie próby zmierzenia się z poezją napawały mnie zazwyczaj lękiem i obawą ... w rodzaju: o ja niegodna!. Jednak niekonwencjonalny sposób rozpowszechniania twórczości poetyckiej zwrócił moją uwagę i  podskoczyła moja dusza z uciechy, zakupiłam tomik, poeta opatrzył go dobrym słowem i podpisem.... i wiem to na pewno, że następny pobyt w Bieszczadach będzie jak powrót do domu.