czwartek, 2 stycznia 2014

Jestem zdziwiona - lubię stagnację.


Kiedy mam energię,  żeby przygotowywać Święta, cieszyć się przygotowywaniem dekoracji świątecznych, wiem, że poziom zadowolenia z życia jest naprawdę wysoki. Kiedy sięgam pamięcią wstecz do minionych Świąt zauważam taką prawidłowość, że im lepiej czuję się sama z sobą, tym bardziej jestem zadowolona ze Świątecznego czasu. Nie napinam się, znajduję przyjemność w przygotowaniach, szczególnie lubię świąteczne dekoracje. Dlaczego więc, jestem zdziwiona?
Kolejne etapy przygotowań, pełny luz, barszczyk zakiszony, ciasta upieczone (udane), wigilia na czas, na każdym talerzu co innego, bo każdy jada co innego, pełny synchron czasowy, prezenty - no cóż, szału nie było, ale w porządku :). Pod koniec drugiego dnia Świąt dowiedziałam się, że  mój błogostan jest tylko mój, bo inni taki sposób spędzenia świąt nazywają stagnacją (brrr).



oto moja anielska armia z masy solnej

i ich cienie:)