poniedziałek, 28 października 2013

Pojechałam w Bieszczady w poszukiwaniu aniołów

Były i anioły...., ale zdumieniem niepomiernym napełniło się moje jestestwo, gdy znalazłam straganik na którym można było kupić "dobre słowo", a które sprzedał nie kto inny, tylko wytwórca, autor, poeta. Wśród drewnianych koników, baloników, lizaków, rzeźbionych figurek.
Nie  żebym zaraz była wielką amatorką poezji. Wszelakie próby zmierzenia się z poezją napawały mnie zazwyczaj lękiem i obawą ... w rodzaju: o ja niegodna!. Jednak niekonwencjonalny sposób rozpowszechniania twórczości poetyckiej zwrócił moją uwagę i  podskoczyła moja dusza z uciechy, zakupiłam tomik, poeta opatrzył go dobrym słowem i podpisem.... i wiem to na pewno, że następny pobyt w Bieszczadach będzie jak powrót do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz